Unikał
gmach sądu prawdopodobnie nie z własnej winy, nie jestem złośliwy i nie podejrzewam
Kaczyńskiego celowość tego typu zachowań, może kierowca zabłądził albo budził
źle nastawił. Sędzia nie zając i nie
ucieknie, poza tym prezesowi było nie było po drodze, wcale się nie dziwię
kolekcjonowanie wyroków to kiepskie hobby, zerowe korzyści i nie ma, z kim się
wymieniać, może się tylko pochwalić w gronie kumpli z celi.
Raz
może dwa Kaczyńskiemu udało się znaleźć czas i wpaść do sądu, w tracie
przesłuchań musiał wytrzymać aż 3 godziny nieprzyjemnych pytań, jednak co to
dla niego, w trakcie stanu wojennego wytrzymał „gorsze rzeczy”.
(…)Kaczmarek
wytoczył liderowi PiS dwa procesy – karny i cywilny. Teraz wycofa on z sądów
obie te sprawy. Nie wiadomo, do czego zobowiązał się na mocy ugody Kaczyński.
Kaczmarek wiele razy mówił wcześniej, że warunkiem pojednania byłoby
przeproszenie go przez Kaczyńskiego(…)
(…)Proces
ruszył przed Sądem Rejonowy dla m. st. Warszawa na początku grudnia 2011 roku.
Wtedy jeden z adwokatów Kaczmarka odczytał prywatny akt oskarżenia. Zarzuca on
Kaczyńskiemu, że pomówił b. szefa MSWiA w mediach o właściwości, które „mogą
poniżyć w go opinii publicznej lub narazić na utratę zaufania potrzebnego dla
danej działalności”(…)
(…)Artykuł
212 par.2 Kodeksu karnego przewiduje za taki czyn grzywnę, karę ograniczenia
wolności albo do roku więzienia. Zgodnie z nim nie popełnia przestępstwa ten,
kto „rozgłasza prawdziwy zarzut dotyczący postępowania osoby pełniącej funkcję
publiczną lub służący obronie społecznie uzasadnionego interesu”(…)
(…)Karalność
czynu zarzuconego Kaczyńskiemu przez Kaczmarka przedawnia się w 2013 r.
Kaczmarek obawia się, że przedawnienie może nastąpić i podkreśla, że czekał
trzy lata na rozpoczęcie procesu. B. szef MSWiA nie wyklucza także ugody w
procesie, ale wskazuje, że „warunkiem byłoby przeproszenie”. Kaczyński
oświadczył już wcześniej, nie „nie jest gotów przepraszać, bo powiedział
prawdę”(…)
W
styczniu 2012 Kaczyński zadeklarował, że chce ugody z Kaczmarkiem za „agenta
śpiocha” jakoś nie pasuje to do początkowych deklaracji o braku porozumienia,
czyżby prawda nagle zmieniła oblicze i stała się półprawdą lub trzecią zasadą
Tischnera? Kaczmarek prawdopodobnie
dostał to, czego chciał innego wyjaśnienia nie widzę, zamiast przepraszać
publicznie Kaczyński musiał zrobić to po cichu i obiecać poprawę.
W
procesie cywilnym pozwany musi dowieść swoich twierdzeń – w procesie karnym to
strona oskarżająca musi przedstawić dowody winny podsądnego. Nie trzeba być
geniuszem żeby rozumieć oczywisty fakt porażki Kaczyńskiego. W procesie
cywilnym Kaczyński nie był w stanie udowodnić „agenta śpiocha” w procesie
karnym Kaczmarek bez większego trudu udowodniłby winę Kaczyńskiego, pomówienie
było bezpodstawne i naruszało godność osobistą Kaczmarka fałszywymi
oskarżeniami.
Kaczyński
cierpi na syndrom kłapania dziobem, ten syndrom jest bardzo szkodliwy zważywszy
na fakt, że wiele razy musiał już przepraszać. Na jego miejscu próbowałbym coś
z tym zrobić, udanie się z tym do lekarza to jedyne rozwiązanie, wprawdzie wyda
na leki, ale zaoszczędzi na prawnikach i kosztach sądowych. Gdzieś muszą być
granice kłamstw i pomówień, do których zmierza z takim uporem maniaka. A może
sędzia miał racje i lepiej udać się na badania psychiatryczne, przecież to nie
boli a koszty znowu zostaną ograniczone, kaftany nie są przecież drogie.