W
tym kraju nie ma świętych krów, czasami nawet polityka trzeba przetestować
stawiając go przed TS, aby sprawdzić jego wytrzymałość na krytykę. I nie sądzę
jak twierdzi Brudziński, że jest to cofanie się w standardach demokracji.
Demokracja nadal ma się doskonale, a widoczne przez niektórych rysy to
prawdopodobnie brudne okulary, lub źle przeczyszczona szkła kontaktowe.
Postawienie
Ziobry i Kaczyńskiego przed TS było planowane od dawna, właściwie od czasu,
kiedy komisja sejmowa zakończyła swoją pracę a Kalisz wszem i wobec ogłosił
rychły wniosek. SLD próbowało jeszcze przed wyborami skusić innych polityków
jednak PO miało duże i słuszne według mnie opory, prawdopodobnie obawiali się
posądzenia o brudną i nieuczciwą kampanię, prawdopodobnie obawiali się również
idiotycznych nagłówków prasowych w PiSowskiej prasówce o krzykliwych tytułach w
stylu „Kaczyński prześladowany i straszony TS” „PO bojąc się Kaczyńskiego
stawia go przed TS” „Tusk paktuje z SLD” itd. Nie wydaje mi się abym w swojej
ocenie mylił się i kolorował nierealną wizję. PO postąpiło słusznie dając
Kaczyńskiemu równe szanse w trackie wyborów i dopiero teraz wniosek do TS w
sprawie przypadkowej śmierci i naruszeń procedur wobec Barbary Blidy. Wniosek
Kalisza jest merytoryczny a sama treść w ocenie narusza Konstytucję przez
Kaczyńskiego i Ziobrę. Sam Tusk od początku był niechętny wobec TS, wypowiadał
się lakoniczni i z powściągliwością, prawdopodobnie nie chciał być stroną w
sprawie i dobijać obu polityków. Pokazując w tej chwili twardą postawę jednocząc PO i
SLD w słusznej sprawie, zaczyna kombinować jak rasowy polityk stawiając swojego
odwiecznego rywali w niezręcznej sytuacji.
Korzyści
z takiej sytuacji mogą być oczywiste, dwaj dawni partyjni koledzy będą musieli
zrewidować swoje poglądy i przetestować swoje siły przeciwko sobie, jest
przecież pewne, że postawienie obu panów na tej samej płaszczyźnie i uwikłanie
ich w identyczne okoliczności procesowe wcale ich do siebie nie przybliży.
Prawdopodobnie zmusi każdego z nich do działania zupełnie odrębnego i grę na
siebie. Jest prawie niemożliwe, aby obaj po nieprzyjemnym rozstaniu mimo
łączącego ich problemu nagle zaczęli ze sobą współpracować, mimo, że jest to w
ich wspólnym interesie. Jednak interes każdego z nich jest całkiem odrębny. Jarek
został w całą sprawę wmanewrowany wbrew własnej woli. Cała sprawa to przecież
od początku do końca zasługa Ziobry.
Zapewne
walcząc ze sobą będą idealną atrakcją medialną przez dłuższy okres dając
Platformie i wyborcom liczne prezenty w postaci wypowiedzi we własnej obronie,
oraz w pogrążaniu swojego rywala. Żaden z nich nie będzie miał wyrzutów
sumienie w pogrążeniu przeciwnika tylko, dlatego bo kiedyś byli bliskimi
kumplami, dodatkowo można dojść do wniosku, że strach obu panów przed TS
sprawił, że ich wspólne relacje celowo zmieniły tor i stały się wrogie tuż po
wyborach. Obaj zdawali sobie sprawę, że lada moment wpłynie wniosek a oni staną
się zwierzyną łowną, na którą nikt nie będzie miał litości. W trakcie tego
polowania może przetrwać tylko taka zwierzyna, która mocniej kąsa.
Sama
zasadność TS jest przecież oczywista, uznając, że doszło do naruszenia
Konstytucji, należy zakładać, że orzeczenie TS stanie się gwoździem do trumny
kariery obu polityków przerywając ją definitywnie ewentualnie nadszarpując
reputacje obu liderów. W tym przypadku Tusk niczym nie ryzykuje staje się takim
samym kibicem obserwującym solidarną lub emocjonalną walkę dwóch wrogich
obozów, które będą zmagać się również ze sobą idąc na wyniszczenie. Można
śmiało założyć, że w trakcie procesu dojdzie do obopólnego wyżynania się i
walki na śmierć i życie dotychczasowych przyjaciół. Los Ziobry w tym przypadku
wisi na włosku, fizycznie nie istnieje, walczy o swoje miejsce na arenie
politycznej, która dla obu w tej chwili robi się zbyt ciasna, tu już nie chodzi
o drobne animozje, lecz o przyszłość każdego z nich, więc nie będziemy
świadkami gry fair play, obaj są przecież znani z mocnych ciosów, gdy trzeba
wydobyć się z głębokiego mułu.
W
tej walce można doszukać się kolejnych zysków w postaci dalszego osamotnienia
PiS, który już zwaśniony z całą lewicę oraz prawicą nadal nie ma żadnego
wsparcia i nie potrafi znaleźć w sejmie przychylności nawet w mniejszych
obozach politycznych. PiS staje się ofiarą własnej pokrętnej polityki palenia
za sobą wszystkich mostów, niwelując przyszłościowe porozumienie z SP, JPN czy
też setką innych odłamów PiS.
Dodatkowym zyskiem dla PO staje się wdzięczność SLD oraz
przychylność RP, PSL będąc po środku nie przyczyni się znacząco do całej sprawy
chcąc jak zwykle utrzymać neutralność i niezależność licząc, że w przyszłości
taka postawa zaowocuje. Zakładając oczywisty fakt skazania obu panów muszę
pokusić się o stwierdzenie, że zacznie się szum i posądzanie PO o pozbycie się opozycji,
co miałoby osłabić prawicę pozbywając się liderów z polityki. Jeżeli
okazałoby się, że obaj zostaną oczyszczeni z zarzutów, będzie to kompromitacja
PO i bez wątpienia wzmocni to opozycję. Zwolennicy PiS stosują zawsze zasadę
Kalego, gdy sąd jest przychylny, wówczas wszystko jest w porządku i sąd jest
niezawisły. Gdy natomiast wyrok nie jest zgodny z ich oczekiwaniami, wówczas
jest to dowód na polityczną manipulacje i służalczą służbę wobec rządu wymiaru
sprawiedliwości. Wiec siłą rzeczy PiS dostanie w garść broń do przedstawiania
rząd w złym świetle.
Swoją
drogą obaj panowie postawienie przed TS, powinni pamiętać o złotej zasadzie, że
niewinny człowiek nie musi obawiać się sprawiedliwości. Zobaczymy jak bardzo są
niewinni i czy będą w stanie przełknąć każdy werdykt jak przyszło na rasowego absolwenta
prawa .